15 marca
Drżę ze zmęczenia i przesilenia nerwowego. Zbiera
się dzień po dniu. Do chłopaków w izbie przy Okrestina dziś nie
dojechałam. Tęgi plecak napchany różnymi dobrami (jedzeniem i
książkami) czeka w kącie. Jutro.
Smutna ironia losu: dzisiaj w
pracy wznowiono ze mną kontrakt. Od razu na trzy lata. Ze względu na
moją pracowniczą wartość. Napisałam podanie o urlop – od 20 do 25
marca. Jeśli wywalą z pracy, to przynajmniej niecały przepadnie.
W
sumie zawsze chciałam należeć do klasy średniej. Wiele pracować,
zajmować się interesującymi sprawami, otrzymywać za to dobrą pensję.
Zbudować dom za miastem, kupić samochód, mieć psa chow-chow, z grubym
pyskiem i fioletowym językiem. I jeszcze sad z jabłkami. I żeby w domu
zawsze był komputer podłączony do Internetu, i często wpadali goście…
Niech tam. Widać burżuj ze mnie nie wyjdzie. Szkoda…
16 marca
Paczki
dla "politycznych" przy Okrestina jednak przekazać się nie da. Dziś
rano przyjechał mój przyjaciel Oleh. Powiedziano mu następująco:
"Zezwoliliśmy wam na paczki, to wyście zupełnie bezczelności nabrali".
"Bezczelność" polegała na tym, że Oleh nie był tego ranka pierwszą
osobą z paczką dla "politycznych".
Sąsiadka Tania przyniosła
ciekawy wydruk. Podobno jakiś oficer MSW przysłał anonimowy list do
sztabu Milinkiewicza i Kazulina i uprzedził, w jaki sposób będą
rozpędzali demonstrantów. Na dachach przylegających domów, według słów
autora, ulokują się snajperzy. A w piwnicach będą czekały jednostki
specjalne. Do tego jeszcze obiecano nam prowokatorów wewnątrz tłumu,
którzy mogą zorganizować kilka wybuchów, żeby zarzucić to opozycji.
Przeczytawszy
te straszne strachy, nie mogliśmy się nie pośmiać z akapitu na temat
"gazów wywołujących mimowolną defekację". Pewnie właśnie to miało
najbardziej narzucać myśli o prowokacjach. Chciano zastraszyć młodych
romantyków studentów, którzy boją się nie kuli, ale poniżenia. Cóż,
będziemy pościć. W skrajnym przypadku zwrot "mam to w dupie" trzeba
będzie potwierdzić działaniem.
18 marca
Jest prawie trzecia nad ranem.
Dziś
pracowałam ze studentami w klubie. Wielu pojutrze idzie na plac, a
jutro na koncert poparcia dla opozycji. Wieczorem wreszcie opuścił mnie
ślepy gniew i niekontrolowany strach, ściskający do bólu skroni. Nie
mam w sobie teraz lęku i nie mam wojny, jedynie spokój i miłość.
Wszystko osiągnęło zwartość. Nie szukam nienawiści, lecz miłości.
Miłość jest pokojem: w sercu pełnym miłości nie ma miejsca na nic innego.