Dziś w TV Białoruś

Obejrzałam dziś białoruskie wiadomości oraz następujący zaraz po nim program publicystyczny „W centrum uwagi”.

W telewizji pokazano:

  • Promocję studentów szkoły wojskowej. Tęga pani oficer przeprowadziła uroczysty apel w obecności wzruszonych rodziców. Młodzi żołnierze zapewniają, że „teraz czują się prawdziwymi mężczyznami”.

    Ta zażywna pani oficer rozpoczęła apel słowami:
    „Zdrawstwujtie towariszczi kursanty!”

     

  • Zjazd zjednoczeniowy białoruskich partii komunistycznych. „Od dziś Białoruś znów będzie miała jedną partię komunistyczną”.

    „To nasz kraj i my o niego walczymy…
    Jak powiedział nasz prezydent, Aleksander Łukaszenko…”

  • Akcję letnią Białoruskiego Republikańskiego Związku Młodzieży – ochotnicza praca na budowach.

     

  • Gorszące przepychanki w parlamencie Ukrainy, świadczące o „bezhołowiu i rozpadzie państwa – oto co zostało po przewrocie”.

     

  • Długą relację ze szczytu G8
  • Długą i straszną relację o groźbie terroryzmu nuklearnego i potrzebie stanowczej obrony.

     

  • Zaraz po niej… entuzjastyczny reportaż o współpracy białorusko-irańskiej. Produkty technologii białoruskiej takie jak ciężarówki MAZ będą sprzedawane do Iranu, „państwa bogatego, pełnego taniej benzyny i tak dużego, że… nawet Chińczycy nazywali go ogromnym krajem [sic!]”

    Białoruska technologia w Iranie

     

  • Problemy przemysłu drzewnego – producenta „strategicznego surowca Białorusi” – roztropnie acz z ojcowską surowością rozwiązywane przez prezydenta Łukaszenkę.

     

    Prezydent Łukaszenka rozwiązuje problemy przemysłu drzewnego.
    Proszę zwrócić uwagę na minę obsztorcowywanego dyrektora.

    Ogólne wrażenie jest takie, że Białoruś to kraj bezproblemowy, a jeżeli już coś nawali, wówczas sprawę mądrze i wnikliwie rozwiązuje pan prezydent. Jedyne, co może sprawić kłopoty krajowi, pochodzi z zewnątrz i jest to nuklearny atak terrorystyczny.

Kwas chlebowy

Kwas chlebowy. Słowiańska odpowiedź na Coca-Colę. A raczej na odwrót –
Coca-Cola jest zachodnią odpowiedzią na odwieczny słowiański kwas.

To zaskakujące przy pierwszym spróbowaniu, ale dobry kwas wygląda i smakuje
naprawdę podobnie do Coca-Coli. Ma jednak wyraźną nutę aromatu chleba.
Jest nieco mniej słodki i pierwszorzędnie nadaje się do gaszenia
pragnienia w upały.

twoserge.fotolog.pl – to blog fotograficzny z Białorusi, opatrzony tekstami po polsku. Piękne zdjęcia. Bardzo polecam. (Uwaga: niektóre starsze nie otwierają się… Ale większość zdjęć można oglądać bez problemu.)

Pozwalam sobie wkleić klimatyczne zdjęcie z foto-bloga:


Zdjęcie: twoserge.fotolog.pl

W krajach byłego Związku Radzieckiego kwas można kupić butelkowany – w wielu odmianach, różniących się niuansami smakowymi i stopniem "prawdziwości". Tak – sprzedawane są bowiem również podróbki kwasu wykonane ze sztucznych aromatów. Jednak najlepszy i najprawdziwszy kwas kupuje się z beczkowozu. Takie cysterny stoją latem na ulicach wszystkich miast. W wielu miejscach (np. we Lwowie pod dworcem) nalewany jest do szklanki niejednorazowego użytku…! – jednakże za specjalną dopłatą można dostać kubek jednorazowy. Można też oczywiście podstawić własny pojemnik. Napój z każdego beczkowozu smakuje inaczej. Czasem można się naciąć na niedobry. Ale nie należy się tym zrażać. W większości beczkowozów napój jest naprawdę pyszny.

Kwas robi się ze sfermentowanego chleba, dość podobnie jak żurek – tylko że na słodko. Sztuka jego wyrobu była od wieków znana we wszystkich krajach słowiańskich, niestety w powojennej Polsce została zapomniana. Pewnego razu, po powrocie z Ukrainy, postanowiliśmy z mężem zrobić prawdziwy domowy kwas. W tym celu znaleźliśmy XIX-wieczną książkę kucharską, która w swej starości wyglądała na godną zaufania. Jak zwykle w tego typu książkach wszystkie produkty obliczone były na ilość konsumentów typową dla dworku ziemiańskiego… Wyprodukowaliśmy więc w efekcie jakieś 10 butelek kwasu. Receptura stanowiła, że butelki szklane należy szczelnie zakorkować i leżakować przez kilka dni. Zgodnie z zaleceniami zakorkowaliśmy i ułożyli w szafce kuchennej.

…Następnego dnia – a była to niedziela – równo o 6. rano obudziła nas eksplozja. Wszystkie butelki naraz z wielkim hukiem wybuchły, aż otwarło drzwiczki od szafki i kuchnia została zalana potopem kwasu…


Telewizja Białoruś

Zanim zaczniemy natrząsać się i szydzić – wiadomość, która popsuje nam humor: Żadna polska stacja telewizyjna nie emituje na żywo w internecie swoich programów. Telewizja Białoruska – i owszem. (A propos, również kilkanaście kanałów telewizji rosyjskiej jest dostępnych online.) Naszego "nowoczesnego" kraju nie stać na emisję telewizji w sieci. Brawo.

Od dziś zaczynam obserwację telewizji białoruskiej. W internecie dostępny jest państwowy kanał satelitarny "Belarus-TV". Jakość odbioru oczywiście zależy od waszego łącza. U mnie widać całkiem nieźle, transmisja: 96 kb/s.

Dziś od rana lecą na przemian filmy dla dzieci produkcji ZSRR i programy wojskowe. W tej chwili – relacja z rosyjsko-białoruskich manewrów wojskowych. Trenowano wspólną obronę przeciwko umownemu państwu Bugia. Rosyjska Niezawisimaja Gazieta twierdzi, że pod tym kryptonimem kryła się Polska lub Ukraina (patrz notka w Gazecie Wyborczej). Reportaż z ćwiczeń ilustrowany jest pieśniami z II wojny światowej, zapewnieniami, że oczywiście działania ćwiczone przez armię nie mają charakteru agresywnego lecz obronny i podkreślaniem wagi współpracy militarnej Rosji i Białorusi.

O godzinie 14:40 naszego czasu – bardzo interesujący punkt programu:

Melodramat społeczny "Egzamin na dyrektora"

:-)))))))))))

Śmiesznie? Może i tak, ale… jak dla zachodniego odbiorcy wygląda nasza TV Polonia z prastarymi polskimi produkcjami i napisami po "angielsku"? Czy aby dużo lepiej?


Słoń a sprawa białoruska

Mieszane uczucia – to zbytnie owijanie w bawełnę. Mam zupełnie negatywne uczucia po przejrzeniu ostatnich numerów "Czasopisu", pisma mniejszości białoruskiej w Polsce. Skrajność i wręcz histeryczność ocen stawianych w tekstach "Czasopisu" przypomina sposób myślenia wielu środowisk polonijnych. Wyciągam z tego wniosek, że każda mniejszość narodowa może cierpieć na problemy z samą sobą: gdy świat otaczający ocenia wyłącznie przez pryzmat samej siebie, wtedy każde zjawisko wokół zdaje się być albo spowodowane przez Naród, albo godzące w Naród, albo inny jeszcze niesłychanie ważki sposób związane z Narodem. W przypadku Polaków taka postawa nazywa się: "słoń a sprawa polska".

W "Czasopisie" Sokrat Janowicz, białoruski pisarz mieszkający w Polsce, stawia kontrowersyjną tezę o "białoruszczeniu Polski". Otóż powiada on, że politycy obecnie rządzący w Polsce (Marcinkiewicz, Kaczyńscy, Jurgiel, Maksymiuk, Anusz…) są potomkami białoruskich repatriantów. A ponieważ Białorusini są narodem chłopskim, stąd – zdaniem Janowicza – zaściankowość i wiejska mentalność tychże polityków. Pisarz zwraca uwagę, że wszelki totalitaryzm wykwitał na podłożu wiejskiej umysłowości i że najważniejsi działacze nazizmu i komunizmu byli z pochodzenia chłopami.

Nie mam dobrego zdania o rządzącej obecnie ekipie, ale po raz kolejny muszę powtórzyć moją niestety ulubioną ostatnio sentencję: Amicus Plato, sed magis amica veritas. Z każdym zdaniem Janowicza można by dyskutować i w większości przypadków łatwo pokazać, że jego argumenty są po prostu nieprawdziwe.

Kolejnym przykładem "słonia i sprawy białoruskiej" są teksty Jerzego Wolskiego, w których kierowany szlachetnymi przecież intencjami podtrzymywania dziedzictwa kultury białoruskiej – histerycznie beszta młodzież za to, że nie czują się Białorusinami, gdy tylko jedno z rodziców lub nawet tylko starsi przodkowie byli tej narodowości. Podobnie histerycznie podchodzi do przypadków przejść z prawosławia na katolicyzm – "porzucenie naszej wiary!".

Jakkolwiek rozumiem, że autor kieruje się zbożną ideą – nie potrafię zrozumieć jego zacietrzewienia. Opisane burzliwe rozmowy Wolskiego ze studentami to przykład wchodzenia z butami w cudzą prywatność. Autor naprawdę nie potrafi zrozumieć, że wszelkie decyzje dotyczące tożsamości narodowej i religijnej ostatecznie należą do sumienia każdego człowieka i że nikt z zewnątrz nie ma prawa wystawiać za to ocen.

Przy tej okazji warto się zastanowić, jak wypada myśleć o "zsowietyzowanych" lub "zrusyfikowanych" Białorusinach, którzy wszak stanowią większość na Białorusi? Czy sytuacja jest analogiczna? Białoruś, leżąc pomiędzy Rosją a Polską, ma zapewne równie dużo wspólnego z polską historią i kulturą, co z rosyjską. Ruskość, polskość, rosyjskość, przeplatały się w tym kraju wraz z kolejnymi epokami historii. Czy nie jest czasem tak, że istnieją Białorusini, którzy bardziej przyznają się do tej "polskiej" części historii, oraz Białorusini, którzy wybierają raczej część "rosyjską"? Czy ktoś powinien ich za to oceniać?

A jako ogólny morał z tych pouczających lektur proponuję: warto wyluzować…


Poszukiwani wolontariusze do towarzystwa dla białoruskich studentów

Program stypendialny rządu RP dla białoruskich studentów represjonowanych przez władze w swoim kraju rozpoczyna działalność. Na początek – Białorusini zostaną w sposób praktyczny zapoznani z naszym krajem. W związku z tym poszukiwani są wolontariusze na okres wakacji, chcący połączyć przyjemne spędzenie lata z pomocą dla białoruskich kolegów:

Od opiekunów oczekujemy trzech spraw, ale zapewniamy, że nie będzie to wymagająca praca:

  1. Nawiązania kontaktów towarzyskich, wprowadzenia w Warszawę. Zależy
    nam przede wszystkim na tym, żeby studenci poznali warszawiaków i
    ciekawe miejsca w naszym mieście, żeby nie bali się iść na kawę dalej
    niż do baru za rogiem. Będziemy dla nich organizować weekendowe wyjścia
    w 20-30 osobowych grupach do kina, parku czy na piłkę (chcielibyśmy,
    abyście i Wy, w miarę możliwości, w nich uczestniczyli), ale ciężko
    będzie nam taką grupę zabrać w weekendowy wieczór do knajpy na piwo. W
    takiej grupie ciężko też bliżej się poznać. Dlatego zależy nam,
    żebyście i Wy wprowadzili ich w Warszawę: zabrali na imprezę, do
    knajpy, poznali ze swoimi znajomymi. Wbrew pozorom, wcale nie będzie to
    wymagać dużo zachodu – studenci będą mieli strasznie napięty program
    uniwersytecki (zajęcia codziennie od 9 do 16), więc na podobne
    przyjemności nie zawsze będą mieli czas ani siłę.

  2. Pomoc w codziennych problemach. Na pewno znacie sytuacje,
    kiedy w obcym mieście łapie Was kanar i w niezrozumiałym języku
    wykrzykuje jakieś głupoty. Albo jak taksówkarz, za przejechanie kilku
    kilometrów, żąda jakichś dziwnych pieniędzy; nie wiecie, ile zażądać
    powinien – ale wiecie, że na pewno nie aż tyle. Kanarów i taksiarzy i
    my mamy specyficznych. Zgubić się w Warszawie też nie jest trudno,
    choćby w labiryncie przy dworcu centralnym. Chcielibyśmy, aby
    Białorusini nie byli w takich sytuacjach pozostawieni sami sobie – to
    Wy bylibyście pierwszymi osobami, do których zwracaliby się z prośbą o
    pomoc.

  3. Ostatnia rzecz, w której chcielibyśmy, żeby przynajmniej
    kilkoro z Was uczestniczyło, to prawie miesięczny objazd po Polsce,
    kiedy to białoruscy studenci będą poznawać nasz kraj. Wyjazd odbędzie
    się w sierpniu (prawdopodobnie w dniach 5-31 sierpnia), odwiedzimy
    bardzo różne miejsca: m. in. Poznań, Wrocław,Kraków, Lublin, Białystok,
    Gdańsk. Zdajemy sobie sprawę, że pewnie większość z Was ma już
    wakacyjne plany, ale może i taki wyjazd będzie dla Was atrakcyjny – tym
    bardziej, że Wasz udział w nim byłby w całości finansowany z budżetu
    stypendialnego.

Wszystkie informacje – na portalu wolnabialorus.pl

Do psychiatryka za poglądy

Kilka już razy odgrażałam się retorycznie, że założę specjalny dział "Wiadomości nie mieszczące się w głowie". Dziś przeliczyłam, ile już z moich wiadomości nadawałoby się do niego. Usłyszałam też najnowszą wiadomość w białoruskim dziale Radia Polonia – i stwierdziłam, że miarka się przebrała: zakładam ten dział.

Za poglądy – do psychuszki
11.7.2006

Grodzieńska milicja skierowała do szpitala psychiatrycznego działacza opozycji, który w piątek brał udział w pikiecie solidarności z więźniami politycznymi i ich rodzinami.


Jak podaje PAP, w sumie zatrzymano 8 osób, w tym 26-letniego działacza Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Pawła Jazierskiego. Działacz opozycji podczas przesłuchania powiedział, że nie pamięta nazwisk uczestników pikiety. Na to milicjanci stwierdzili, że "w psychuszce wszystko sobie przypomnisz".

Lekarze szpitala stwierdzili, że Paweł Jazierski będzie wypuszczony dopiero po miesiącu. Jednocześnie rzecznik oddziału, w którym znalazł się opozycjonista stwierdził, że jego umieszczenie w szpitalu nie ma kontekstu politycznego.

Należy tu dodać, że w Polsce, zgodnie z naszym prawem, nie można nikogo skierować do szpitala psychiatrycznego bez jego zgody – chyba że bezpośrednio zagraża życiu lub zdrowiu innych osób.


Polskie badania nad wschodnim pochodzeniem „Bogurodzicy”

Kto jest zaszokowany wiadomością zamieszczoną w poprzednim wpisie o tym, że "Bogurodzica" to prastara pieśń białoruska i prawosławna, niech koniecznie przeczyta artykuł Romana Mazurkiewicza, badacza kultury i literatury staropolskiej:

"BOGURODZICA" W ŚWIETLE TRADYCJI CHRZEŚCIJAŃSTWA WSCHODNIEGO

Biegnący już niemal przez dwa stulecia nurt naukowych dociekań nad Bogurodzicą
nie doprowadził jak dotąd do definitywnego "rozwiązania zagadki", o
jakim śnił swego czasu jeden z najwybitniejszych naszych filologów,
Aleksander Brückner, a przed nim i po nim wielu innych wytrawnych
badaczy i miłośników starożytności literackich i muzycznych, którzy
podejmowali trud dociekania prawdy o czasie narodzin, środowisku,
domniemanych wzorcach czy wreszcie o anonimowym twórcy sławetnej
"pieśni ojców". I mimo że, jak pisał już w roku 1922 ks. Wyrzykowski,
"wyciśnięto z tekstu wszystko, co tylko wycisnąć było można; zbadano
nie tylko każdy wyraz i każdą literę, lecz nieomalże każdą kreskę", Bogurodzica
pozostaje ciągle zagadką, choć nie jest to już dzisiaj z pewnością, jak
pisał niegdyś Brückner – "zagadka zamknięta na siedem pieczęci".
Dziesięciolecia badań nie poszły bowiem na marne; prócz ogromnego
wzbogacenia wiedzy o samej pieśni, odsłoniły przy okazji ogromny obszar
z dziejów naszej kultury średniowiecznej i jej europejskich powiązań,
stały się impulsem dla owocnych dociekań z zakresu dziejów języka,
hymnografii, wersyfikacji, duchowości itd.

(…)

Z pewnością nie wyczerpano jeszcze w tym zakresie wszystkich
możliwości, zbyt słabo też, jak się zdaje, uwzględniano w badaniach
niezbędne w stosunku do dzieła tak klasycznie jak
Bogurodzica
"średniowiecznego" podejście interdyscyplinarne; zdumiewające, na
przykład, jak niewiele uwagi poświęcali warstwie
dogmatyczno-modlitewnej
Bogurodzicy (już u schyłku XIV wieku
nazwanej "pieśnią pełną niebieskich tajemnic") nasi teologowie
(Wyrzykowski, Brudz, a ostatnio Hryniewicz i Napiórkowski).

Niemal od zarania naukowej refleksji nad Bogurodzicą uwaga
wielu jej badaczy kierowała się w stronę tradycji chrześcijaństwa
wschodniego. Poczynając od marginalnych wzmianek o greckim rodowodzie
niektórych słów pieśni aż po monografię Józefa Birkenmajera,
najbardziej żarliwego entuzjasty "hipotezy bizantyńskiej", szukano w
kręgu grecko-słowiańskim inspiracji, wzorców, środowiska czy wręcz
autora patrum carminis. Prezentacja choćby najważniejszych
tylko domysłów i ustaleń w tym względzie zabrałaby tu zbyt wiele
miejsca. Przypomnijmy więc tylko, że zwolennikami łączenia Bogurodzicy
z inspiracjami bizantyńskimi czy starocerkiewno-słowiańskimi, wprost
lub też za pośrednictwem Zachodu, byli m.in. Wacław A. Maciejowski
(1839), N. Narbrzan-Bętkowski (1869), Konstanty Małkowski (1872), ks.
Jan Fijałek (1903), Wasyl Szczurat (1906), Vatroslaw Jagić (1909),
Andrzej Wyrzykowski (1922), Tadeusz Lehr-Spławiński (1936), Roman
Jakobson (1961), Julian Krzyżanowski (1963), Adolf Stender-Petersen
(1964), Augustyn Steffen (1967) i Tadeusz Milewski (1969).

Badania ostatnich trzech dziesięcioleci wykazywały przeważnie
skłonność do lekceważenia hipotez o orientacji
bizantyńsko-słowiańskiej, przesuwających z reguły czas powstania pieśni
przed wiek XII. Sceptyczne co prawda, ale i wyważone stanowisko w tym
względzie zajął kilkanaście lat temu Stanisław Urbańczyk, który pisał:
"Myślę, że nad argumentami zwolenników wpływów bizantyńskich nie
powinno się tak lekko przechodzić; należy się im przyjrzeć i wartość
ocenić. Również i literatury w języku staro-cerkiewno-słowiańskim nie
należy a priori wyłączać z pola widzenia."

(…)

Autor artykułu proponuje – jako uzupełnienie badań językowych – zbadanie tekstu "Bogurodzicy" pod kątem treści teologicznej. Taka analiza wykazuje duży związek pieśni z tradycją związaną z postacią Jana Chrzciciela, wywodzącą się z chrześcijaństwa wschodniego.

Artykuł został opublikowany w miesięczniku "Znak" (1994, nr 3, s. 30-41).


„Bogurodzica” też nie nasza??

Zbliża się 15 lipca, rocznica bitwy pod Grunwaldem. Dla Białorusinów jest to jedna z najważniejszych rocznic narodowych, choć nie jest obchodzona jako święto państwowe.

Wśród młodych Białorusinów, podobnie jak wśród Polaków, popularne są bractwa rycerskie. Na coroczne obchody pod Grunwaldem zjeżdżają do Polski również bractwa z Białorusi:


Baharodzica, Dziavica

Boham słaviona, Maryja




U tvajho syna, Haspadzina


Maci zvalona, Maryja




Maci zvalona, Maryja


Zyčy nam i adpuści nam




I dziela Chrysciciela, Božyča


Słyš hałasy, čałaviečy myśli poŭń




I malitvu ciabie uznosim


I dać rady ciabie ž prosim




Daj na śviecie zbožny pabyt


Pa žyvocie daj rajski byt




Baharodzica, Dziavica


Boham słaviona, Maryja

Zaskakująca okazuje się konfrontacja polskich i białoruskich informacji o pieśni "Bogurodzica".

Polska Wikipedia:
"Bogurodzica" to średniowieczna, najstarsza polska pieśń religijna i najstarszy polski tekst poetycki. Tradycja przypisywała jej autorstwo św. Wojciechowi, dziś przyjmuje się, że powstała prawdopodobnie w połowie XIII wieku. Pierwsze zapisy pochodzą z 1407, 1408 lub 1409 roku (różne źródła inaczej podają).


Bogurodzica była pieśnią bojową polskiego rycerstwa pod Grunwaldem, co opisuje Jan Długosz, oraz w bitwie pod Warną. Była także odśpiewana podczas koronacji Władysława Warneńczyka.

W Bogurodzicy znajdują się liczne archaizmy. Niektóre z nich były przestarzałe już w XV wieku.


Białoruska Wikipedia:

"Baharodzica" – hymn państwowy Wielkiego Księstwa Litewskiego od XIV do XVIII wieku. Od XV wieku nazywany również "Pieśnią Ojczyzny" i uważany już za starodawny. Śpiewany przy koronacjach, ceremoniach dworskich i innych uroczystościach, przez wojska przed bitwami, przy wystawianiu relikwii i na pogrzebach osobistości państwowych.


Nawet wedle swojej nazwy – jest to hymn prawosławny. "Bogurodzicę" kojarzy się raczej z hymnem niż z modlitwą, na podstawie układu wierszowanego tekstu i melodii, bliskiej ludowej.

Na sztandarze Wielkiego Księstwa Litewskiego z jednej strony znajdował się wizerunek Pogoni, a z drugiej – wizerunek Bogurodzicy. Ponieważ od XIII wieku wizerunek Bogurodzicy był herbem Księstwa Połockiego, możliwe jest, że Wielkie Księstwo Litewskie zapożyczyło ten herb wraz z hymnem "Bogurodzicy" od Połocka.

Na podstawie badań językowych można w przybliżeniu określić czas powstania hymnu – połowa XIV wieku, jednak użyte w tekście starobiałoruskie archaizmy przemawiają za uznaniem tego utworu za dzieło XII-XIII wieku, a nawet XI wieku. "Bogurodzica" odznacza się oryginalną strukturą, nie mającą analogii w literaturze greckiej, łacińskiej, czeskiej i niemieckiej.

Jan Długosz w swojej kronice podaje, że na początku bitwy pod Grunwaldem wojska Wielkiego Księstwa Litewskiego odśpiewały Bogurodzicę, po czym potrządając włóczniami ruszyły na wroga.

W końcu XIV wieku "Bogurodzica" razem z Jagiełłą i jego otoczeniem trafiła do Polski. W XV wieku hymn był już szeroko znany w Polsce i stał się wojskowym i państwowym hymnem Królestwa Polskiego. Niektórzy badacze sądzą, że "Bogurodzica" była hymnem koronacyjnym Jagiellonów. Później tekst "Bogurodzicy" został spolonizowany i dopełniony refrenem. Obecnie w Polsce jest uważany za polską pieśń średniowieczną.

Noc Kupały

Białoruska e-kartka z okazji Nocy Kupały

6/7 lipca – na Białorusi odbyła się Noc Kupały, czyli Noc Świętojańska.

Warto zerknąć na galerię zdjęć na onecie:

Młodzi Białorusini w trakcie świętowania nocy
Kupały – starosłowiańskiego obrzędu, który odprawiany jest dopiero w
lipcu ze względu na tradycyjny
kalendarz julianski. Obchody
rozpoczynają się od rytualnego krzesania ognia. W wybranym miejscu
wbija się w ziemię brzozowy kołek, po czym zakłada na niego jesionową
piastę oraz koło owinięte smoloną słomą. Następnie obraca się koło tak
szybko, że w wyniku tarcia zaczyna się palić. Wówczas zdejmuje się je i
płonące toczy do przygotowanych stosów. Wierzono, że skakanie przez
ogniska i tańce wokół nich mają oczyszczać, chronić przed złymi mocami
i chorobą. Kiedyś palono również na stosach ofiary, składane z drobnej
zwierzyny i ptactwa oraz magicznych ziół, co miało zapewnić urodzaj i
płodność zwierząt a także ludzi.

 


 

Nasz Dziennik o Białorusi

Fragment z artykułu w Naszym Dzienniku:

ks. prof. Czesław S. Bartnik

A jednak się niecierpliwimy

Polska powinna wszechstronnie współpracować z Rosją i Białorusią, i tej
drugiej nawet pomagać, a nie czynić się misjonarką dziwnej demokracji
zachodniej. Zupełnie niepotrzebna jest radiostacja antybiałoruska.
Przecież Białoruś to nasza siostra, kiedyś była w ścisłej unii z
Koroną. Nie nawracajmy jej więc siłą, jak Niemcy Prusaków. To w ogóle
nie jest duch polityki polskiej. Kto ją nam narzucił? Oligarchowie
syjonistyczni, zachodni? I tutaj czekamy na zmianę.