Współpracowałem z KGB

Najnowszy Tygodnik Powszechny drukuje niezwykle ciekawy materiał:

Współpracowałem z KGB


Z Władysławem Michajłowem, studiującym w Polsce białoruskim opozycjonistą, rozmawiają Małgorzata Nocuń i Andrzej Brzeziecki

Władysław
Michajłow, dwudziestoletni działacz białoruskiej opozycji, a obecnie
uczestnik ufundowanego przez polski rząd programu stypendialnego,
postanowił opowiedzieć „Tygodnikowi" o współpracy z białoruskim KGB.
Jak twierdzi, sam nie był w stanie poradzić sobie z tym uwikłaniem,
nękały go wyrzuty sumienia i telefony pracowników białoruskich służb. W
Polsce poczuł się bezpiecznie i nabrał odwagi, by przyznać się do
współpracy. (…)


Komentarz: Piotr Niemczyk, jeden ze współtwórców UOP


Zastanawia mnie, dlaczego KGB nie starało się utrudnić chłopakowi
wyjazdu do Polski. Raczej w takich wypadkach zobowiązują delikwenta do
zachowania tajemnicy i dodatkowo straszą. Mówią, że jeśli coś piśnie za
granicą, to się o tym dowiedzą i skrzywdzą rodzinę w kraju. W innym
przypadku KGB powinno pozyskać go do współpracy na terenie Polski.
Zobowiązać do donoszenia na kolegów. Brakuje elementu utrzymania go na
smyczy. Ten młodzieniec jest w ogóle złą osobą do werbunku. Wygląda na
człowieka, który lubi być w centrum zainteresowania, ale nie jest też
asertywny. Świadczy o tym jego próba gry z KGB. Czy KGB mogło nie
wyczuć, jaki to typ charakteru? Że kiedy temu młodzieńcowi coś się nie
spodoba, to nie tyle odmówi współpracy, co zrobi z tego aferę? Takich
ludzi się nie pozyskuje. To nie znaczy, że nie wierzę w ten werbunek i
prawdziwość tych wszystkich wydarzeń. Bezpieka PRL w podobny sposób
werbowała ludzi. KGB chyba od razu uważało, że nie jest to cenny agent.
Dlatego spotykali się z nim w parku, a nie w konspiracyjnym lokalu.
Jednak o procedurze werbunku chłopak nie mówi na pewno całej prawdy.



Ta publikacja może nawet ucieszyć białoruskie służby. Będzie
ostrzeżeniem, czym kończy się działalność opozycyjna. Zwłaszcza gdy
upublicznione zostaną materiały kompromitujące tego studenta. Może być
też tak, że KGB dowiedziało się (z podsłuchów lub rozmów z innymi
stypendystami), iż zagrożony jest ważny agent. Szum wokół tego chłopaka
może odwracać uwagę od kogoś innego. Nasz bohater niekoniecznie musi
być wciąż pod wpływem KGB. On jest przewidywalny i chyba łatwo go
rozgryźć. Być może wystarczyło odbyć z nim kilka rozmów, by podsunąć mu
taki pomysł. Być może KGB liczyło, że chłopak zostanie zwerbowany przez
polskie służby. Mieliby wtedy podwójnego agenta.



Przy wszystkich tych zastrzeżeniach, uważam, że publikacja jest
słuszna. Pokazuje, że racja jest po stronie opozycji. Po drugie
werbunek jest dramatem i trudno jest się do tego przyznać. Może ta
opowieść pokaże innym, że dużo większym złem jest współpracować dalej,
niż wyznać prawdę kolegom.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s