W bólach rodzi się dawno zapowiadany projekt Telewizji Polskiej: TV Białoruś – kanał satelitarny dla Białorusi, będący alternatywą dla państwowych mediów. W Kurierze Porannym – wywiad z szefową projektu, Agnieszką Romaszewską. Poniżej fragmenty:
- Było to dla mnie wstrząsające doświadczenie, że Białoruś jest tak
blisko Warszawy, a jednocześnie tak daleko, jak jakiś Turkmenistan.
Polska i Białoruś to jeden obszar kulturowy, ale przedzielony sztuczną
granicą. Mamy 350 lat wspólnej historii, a teraz tam Azja, a u nas już
Europa? - Białoruscy dziennikarze nie boją się pokazać na wizji?
–
Dopuszczamy, że niektórzy ludzie stamtąd będą występować incognito. Do
tej pory przeszkoliliśmy około 40 osób. - Niestety Aleksander Łukszenka zauważył, że Zachód jest wyczulony na
punkcie przestrzegania prawa, więc wymyślił sprytny unik. Wszystko musi
być zgodne z prawem, więc zmienia prawo i stawia coraz nowe bariery. I
to, co niedawno było zgodne z prawem, dzisiaj już nie jest. Tworzy
paragrafy, które mogą być użyte do zwalczania wolności słowa, ale na
razie trzyma je jak miecz nad głową. Jest na przykład przepis, że nie
można krytykować władzy w zagranicznych środkach przekazu. - Konsultowała Pani projekt z autorytetami na Białorusi?
–
Sprawa jest delikatna. Teraz opozycja na Białorusi się pokłóciła, co
jest oczywiście bardzo niepokojące. Różne bardziej i mniej realne siły
polityczne byłyby zapewne zainteresowane tym, żeby się u nas pokazywać.
Najchętniej pewno włożyłyby nam na głowę jakąś radę polityczną. Trzeba
więc je delikatnie przekonać, że w europejskich telewizjach nie powinno
być takiego ciała. Jestem zdeterminowana, żeby to był program
niezależny.