Miły, porządny kraj. Wszyscy się dorabiają. Jest dobrze. Jest sielankowo. Aż tu… pierwszy zgrzyt.
Dla przypomnienia: Feliks Dzierżyński – twórca sowieckiego aparatu terroru. Odpowiedzialny za masowe egzekucje i eksterminację setek tysięcy ludzi w czasie rewolucji październikowej i po niej. Uchodził za psychopatę. Urodził się w polskiej rodzinie ziemiańskiej, w Dzierżynowie na Białorusi. W oficjalnej propagandzie ZSRR i krajach bloku sowieckiego otaczany był kultem. Wznoszono mu setki pomników, również w Polsce.
Parę fragmentów z Wikipedii:
Czeka (sowiecka tajna policja) rozpoczęła tzw. czerwony terror, co pozwoliło na stosowanie takich metod jak branie zakładników i na niespotykaną do tej pory skalę masowych egzekucji. Dzierżyński wydał osobisty rozkaz, aby do masowych egzekucji na kontrrewolucjonistach wykorzystywać karabiny maszynowe.
W Piotrogrodzie wydawano tak wiele wyroków śmierci, że skazanych wiązano parami, ładowano wieczorami na drewniane barki, które wyprowadzano na wody Zatoki Fińskiej, i tam zatapiano. Kiedy powiewał zachodni wiatr, ciała wpływały do portu w Kronsztadzie. Oprawcy z WCzK w Charkowie ściągali ofiarom skórę z rąk żywcem, robiąc tzw. "krwawe rękawiczki".
Oprawcy WCzK z Woroneża umieszczali torturowanych w specjalnie przygotowanych wcześniej beczkach, naszpikowanych kilkucalowymi gwoździami z ostrzami skierowanymi do wewnątrz beczki, które następnie toczono przez kilka minut, dziurawiąc w ten sposób torturowaną ofiarę.
Akcje CzeKa prowadzone były z taką brutalnością i bezwzględnością, jakich nie może pojąć cywilizowany umysł. Pewnego razu, gdy lokatorzy ze strachu nie zdjęli łańcucha z drzwi, czekista rzucił przez szparę granat. Innym razem nikt nie odpowiadał na łomotanie, stara kobieta była przykuta do łóżka z powodu paraliżu, który nastąpił gdy na jej oczach zamordowano jej męża, jeden z czekistów zniecierpliwiony czekaniem rzucił w drzwi granatem, który eksplodując za blisko ciężko ranił pięciu funkcjonariuszy. Powrócili tej samej nocy i w odwecie zarżnęli starą kobietę.
Dzierżynowo. Muzeum Feliksa Dzierżyńskiego. W miejscu, gdzie stał majątek Dzierżyńskich i gdzie urodził się "żelazny Feliks", prezydent Łukaszenka kazał wybudować muzeum.
Było to w 2004 roku.
Nawet za ZSRR takiego muzeum tutaj nie było.
Dzierżyński w ZSRR uważany był za ojca-założyciela KGB. Co za tym idzie, obecnie w Rosji jest patronem rosyjskiego KGB, a na Białorusi – białoruskiego. Na placu przed muzeum, pod tym pomnikiem, funkcjonariusze KGB składają uroczystą przysięgę przed prezydentem.
"Fundament domu, gdzie urodził się Feliks Edmundowicz Dzierżyński."
Wiem – wyglądamy na tej uśmiechniętej fotografii jak głupi turyści. Przypomnieliśmy sobie reportaż z Korei Północnej, gdzie w górach są tabliczki, a nawet wielkie napisy wymalowane na skałach: "Tu towarzysz Kim Ir Sen wyszedł na spacer. Tu towarzysz Kim Ir Sen podziwiał widok. Tu żona towarzysza Kim Ir Sena wyszła na spacer. Tu żona towarzysza Kim Ir Sena przypomniała sobie, że nie ugotowała mężowi obiadu i zawóciła ze spaceru." Podobieństwo propagandy rozśmieszyło nas.
"Dom, gdzie minęło dzieciństwo F. E. Dzierżyńskiego."
We wszystkich muzeach na Białorusi ceny dla obcokrajowców są 5 razy wyższe niż dla tutejszych. Siergiej nakazał nam nie odzywać się i kupił bilety dla Białorusinów.
Feliks w dzieciństwie. "Od razu widać, że to polskie dziecko! Pańskie, nie chłopskie." – skomentował Siergiej. No właśnie. To co "pańskie" nazywane jest na Białorusi polskim. To co "chłopskie" – białoruskim. Będę się upierać, że jest w tym sporo niekonsekwencji, bo np. Kościuszko i Mickiewicz uważani są tu za Białorusinów, choć jako żywo chłopami nie byli. Co innego zaś Dzierżyński – to na pewno musiał być Polak. 😉
Całe muzeum obwieszone jest tego rodzaju strasznymi obrazami. Tutaj Feliks Edmundowicz w dzieciństwie.
Feliks Edmundowicz odjeżdża do szkół.
Dzierżyński ze sztandarem "Swoboda"… Porównaj z opisami powyżej, jak on tę "wolność" wprowadzał…
Dzierżyński z Leninem i chyba(?) z Trockim.
Tak wygląda wnętrze muzeum.
Przewodniczka, mimo że nie zapłaciliśmy jej za oprowadzanie, bardzo chciała nam coś opowiedzieć.
Dyskretnie usiłowała okazać, że osobiście nie darzy Feliksa Edmundowicza entuzjazmem.
Aby niejako odwrócić uwagę od jego osoby – opowiedziała o jego bracie i bratowej, którzy działali w partyzantce (nie powiedziała, że w AK, ale wiedział to Leszek). Bratowa była Niemką i wyciągała od Niemców różne informacje. Pewnego razu uratowała całą wieś przed egzekucją z zemsty za akcję partyzantów – uprosiła Niemców o darowanie kary. Aż raz pewna kobieta (jak podkreśliła przewodniczka – Rosjanka, spod Uralu) doniosła na owego brata i bratową. Zostali straceni przez Niemców.
Ciąg dalszy muzeum – w następnym wpisie.