Dumni ze swego chłopstwa, dumni ze swego pogaństwa

Jak fajnie leżeć na pograniczu wschodu i zachodu. Przez najbliższe dni Białoruś obchodzi Kalady, czyli Kolędy – okres pomiędzy katolickimi a prawosławnymi świętami Bożego Narodzenia. Sposób, w jaki Białorusini mówią o tych świętach, nasunął mi sporo przemyśleń. To, co napiszę niżej, nie jest głosem historyka ani etnologa. Jednak wydaje mi się, że moje amatorskie przemyślenia są rozsądne.

Pani prof. Janion swoją książką „Niesamowita Słowiańszczyzna” stworzyła mit pogańskich Polaków, siłą schrystianizowanych tysiąc lat temu, którym do dziś została po tym trauma i podskórne poczucie pogańskości. Nie podzielam powszechnych zachwytów nad tą wydumaną  koncepcją. Moim zdaniem źródłem specyficznego nastawienia mentalno-religijnego Polaków nie są zdarzenia sprzed tysiąca lat, lecz kontrreformacja, a potem upadek państwa polskiego, a jednocześnie gloryfikacja kultury szlacheckiej. W dodatku autorka zdaje się uważać Polaków za jedynych Słowian na kuli ziemskiej, a katolicyzm za jedyną wersję chrześcijaństwa na słowiańszczyźnie.

Tymczasem wystarczy porównać się z naszymi wschodnimi sąsiadami, aby zdać sobie sprawę, że jesteśmy Słowianami – renegatami. Katolicyzm to na ziemiach słowiańskich ewenement. Norma to prawosławie. Normą jest wywodzenie tożsamości z kultury chłopskiej, a nie – jak u nas – ze szlacheckiej. Nasze słowiańskie tradycje, którymi się tak chlubimy, są marnym i ledwie zachowanym od zapomnienia szczątkiem tradycji przechowywanych na wschodniej Słowiańszczyźnie.

Białorusini do dziś nie wstydzą się pogańskich korzeni swojej kultury. Przeciwnie – na nich świadomie budują swoją tożsamość. Kto w Polsce śmiałby propagować tradycje bożonarodzeniowe w taki sposób, jak na Białorusi?

Kalady (25 grudnia – 7 stycznia) – przedchrześcijańskie święto końca roku. Nazwa pochodzi z łacińskiego „Calendae”, nazwy pierwszego dnia miesiąca. Inną wersją źródłosłowu jest słowo „koła”, które można powiązać z obrotem roku. Kalady stanowią początek rocznego cyklu ludowych rytuałów i świąt. W późniejszych czasach zostały gładko zaadoptowane dla chrześcijańskich świąt Bożego Narodzenia w Kościołach prawosławnym i katolickim. Ponieważ katolickie święta Bożego Narodzenia są 25 grudnia, a prawosławne – 5 stycznia – Kalady są obecnie odprawiane pomiędzy tymi dniami. Rytualne potrawy były gotowane na trzy rytualne wieczerze: „posnaja wiaczera” [postna wieczerza – nasza Wigilia!], bez mięsa i tłuszczu – 24. grudnia na rozpoczęcie Kalad; „miasnaja” (mięsna) – z mięsem, jajami i słodyczami w wigilię Nowego Roku [nasz Sylwester!]; „hałodnaja” (głodna) lub „wadzianaja” (wodna) na zakończenie Kalad [naszych Trzech Króli!].

W dawnych czasach ludzie przebierali się za zwierzęta i mityczne bestie, nakładając maski, by ukryć swoją tożsamość i zachęcić do radosnego i psotnego świętowania. Paradowali przez wsie śpiewając kolędy, grając w gry i wesoło świętując. Te tradycje obecnie odżywają [po upadku Związku Radzieckiego] (…) Grupy kolędników obnoszą na kijach symboliczne Słońce [nasza Gwiazda Betlejemska!] i kozie głowy oznaczające płodność [nasz turoń!]. (…) Pogańskie święto w rzeczywistości nie ma związku z narodzinami Jezusa. Jak wiele starożytnych zwyczajów, zostało zaanektowane przez Kościół dla odwiedzenia ludzi od starych przesądów.

Zauważcie, że te popularne opracowania prawie zupełnie pomijają aspekt chrześcijański Świąt – ba, opisują go nieprzychylnie! – i skupiają się na ich znaczeniu przedchrześcijańskim.

Ważne jest przy tym, że owa pogańskość jest ściśle związana z kulturą chłopską. Polacy uważają się za dziedziców kultury szlacheckiej. Stąd wstydliwe „chrzczenie” wszelkich elementów pogańskich w kulturze. Tymczasem nasi słowiańscy sąsiedzi otwarcie budują swoją tożsamość na kulturze chłopskiej (z wyjątkiem Czechów, którzy czują się mieszczanami; nie wiem też, co sądzić o Rosjanach). Białorusini są natomiast o tyle szczególni, że chyba najmocniejszy kładą nacisk na elementy pogańskie w tej kulturze chłopskiej. I są z tego dumni.

Nie uważam, że polska kutura jest w jakikolwiek sposób gorsza od białoruskiej. Ani że jest lepsza. Nie ma sposobu, by mierzyć wartość kultur, gdy zawierają oryginalne, nieporównywalne ze sobą elementy. Powinniśmy po prostu pamiętać, że niezwykłością – prawdopodobnie na skalę światową – polskiej kultury jest owa szlacheckość, która jednakże mocno wyklucza odwołania do kultury chłopskiej i do pogaństwa. Natomiast niezwykłością kultury białoruskiej jest jej radosna, bezwstydna pogańskość.

Ponieważ dzielimy z Białorusinami setki lat wspólnej historii w Rzeczpospolitej Obojga Narodów, moglibyśmy chyba powiedzieć, że te dwie wersje kultury są jakby dwiema stronami medalu. Czymś uzupełniającym się wzajemnie. My mamy coś, co oni  mają w mniejszym stopniu – choć nie śmiem zgadywać, czy za tym tęsknią, bądź tego w ogóle potrzebują. Mamy zatem szlacheckie umiłowanie formy, przywiązanie do genealogii, potrzebę wykazywania przynależności do kultury zachodniej, kult wolności specyficznie połączony z kultem heroizmu. Oni zaś mają to, czego nam brakuje i za czym chyba czasem tęsknimy – prostotę obyczajów, prastarą symbolikę, która jakoś relatywizuje chrześcijaństwo, uwalnia od ciągłego przymusu dorastania do „bycia zachodem”… Która daje zarówno łączność z przodkami w Dziady, jak i radosne orgie w Noc Kupały.

Mam nadzieję, że to co napisałam nie zostanie źle zrozumiane, jako jakiś nacjonalizm lub patrzenie z góry na sąsiadów. Przeciwnie, ja wciąż mam uczucie, że my Polacy zostaliśmy okaleczeni – prawie wszystko, co działo się ciekawego w historii i kulturze Rzeczpospolitej – działo się na wschodzie, poza obecnymi granicami Polski. Teraz żyjemy pozbawieni tego wschodniego pierwiastka. Historia idzie do przodu i dwóch kultur nie da się zlepić (właściwie trzech, bo przecież jeszcze Ukraińcy!) – ba, one pewnie nigdy nie stanowiły całkowitej jedności, odkąd – tysiąc kilkaset lat temu – przodkowie Polaków powędrowali znad Dniestru dalej na zachód. Ale jednak mam takie uczucie, że lepiej byłoby dla nas, gdyby ta druga, wschodnia twarz kultury słowiańskiej była u nas bardziej widoczna, przestała być przedmiotem wstydu i podejrzliwości.

Bo też nie jest prawdą, że nasze kultury są całkiem różne. Gdy czytam o kulturze białoruskiej, wciąż zadziwia mnie, jak wiele mamy wspólnego – choć widzianego nieraz w odmiennym świetle. Już przecież z opisu Kalad wynika, że nasze tradycje swiąteczne są właściwie tymi samymi tradycjami, co u Białorusinów – lecz przedstawionymi w oprawie chrześcijańskiej, a nie pogańskiej.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s