Dziś portal studenty.by podaje nowe informacje o poczynaniach służb bezpieczeństwa wobec studentów. Nagminne są próby werbunku i zastraszania.
Ciekawe jest, że metody białoruskiego KGB są tak naprawdę reliktem sprzed kilkudziesięciu lat, pomimo że przy obecnym poziomie technologii informacyjnych są one już niewiele warte. Warto porównać sytuację polskiej opozycji w latach 80. i opozycji białoruskiej dziś. Przepływ informacji w Polsce był niesłychanie niski. Nie istniał internet, było niewiele telefonów a i to tylko stacjonarne, brak było papieru a posiadanie kopiarek było karalne, poczta tylko papierowa, łatwa do cenzurowania. Co się działo, jeśli służba bezpieczeństwa wezwała kogoś na rozmowę i próbowała zwerbować? Najlepszym sposobem na zneutralizowanie takich poczynań było powiadomienie o nich jak największej liczby osób. W Polsce lat 80. było to bardzo trudne. Pewnie łatwo było w takich warunkach zarówno werbować, jak i niesłusznie uchodzić za wtyczkę.
W porównaniu z tamtymi czasami białoruscy studenci mają wszystko: Dzięki internetowi mogą natychmiast powiadomić cały kraj, a nawet cały świat o tym, że pan Iksiński usiłował zwerbować pana Ygrekowskiego za pomocą szantażu i pogróżek. Wszystkich tajniaków mogą wymienić z nazwiska. A cenzura nie ma dostępu do zagranicznych serwerów.
Gdybyż jeszcze wystarczająca liczba osób na świecie czytała te wiadomości!… Lem przewidział: problemem XXI wieku będzie nie brak informacji, lecz jej nadmiar. Wiadomości, które hobbystycznie gromadzę na tym blogu byłyby i beze mnie dostępne praktycznie dla każdego. A jednak to ja jedyna spowodowałam, że o sprawie znanej na Białorusi od dobrych kilku dni dowiedziały się polskie media, które przecież mają tam własnych korespondentów! Sztuką w dzisiejszych czasach jest dokopywanie się do potrzebnych informacji oraz należyte ich rozreklamowanie. Białoruskim studentom radziłabym założenie portalu po angielsku i rosyjsku. Bo tak, to nawet Rosjanie nie potrafią ich przeczytać.
Zanim przytoczę nowy artykuł z portalu studenty.by, zadam Państwu pytanie: Co byście zrobili, gdyby funkcjonariusz KGB wezwał was na rozmowę i grzecznie poprosił: "Czy mogę sobie przejrzeć książkę telefoniczną w pana komórce? Tak z ciekawości…"
Pomyślałam, że skoro oni dość szeroko stosują tę absurdalną metodę, to oznacza, że rzeczywiście są ludzie, którzy im dają swoje komórki…
studenty.by:
Dziś studentów Białoruskiego Narodowego Uniwersytetu Technicznego, którzy byli zatrzymani na placu Kalinowskiego [Październikowym] w czasie akcji 19-25 marca, wezwano do rektoratu, gdzie odbył z nimi rozmowę starszy pełnomocnik KGB Dźmitry Michajławicz Świstun.Rozmowa odbywała się osobno z każdym studentem. Niektórym z nich pan Świstun proponował współpracę z KGB, innych tylko przekonywał do rezygnacji z udziału w akcjach protestu. Przy tym wszystkich straszył możliwymi problemami z nauką na uniwersytecie.Student Andrej opowiedział studenty.by, jak przebiegało spotkanie z nim:– Funkcjonariusz KGB na początku nie chciał podać swojego nazwiska, ale po tym jak kategorycznie odmówiłem rozmowy z nieznajomym człowiekiem – w końcu przedstawił się. Nazwał siebie starszym pełnomocnikiem Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego [KGB] Świstunem Dźmitryjem Michajławiczem.Zdaniem Andreja, funkcjonariuszowi KGB nie udało się poporowadzić rozmowy w oczekiwanym przez niego kierunku. Na wszystkie jego pytania student odpowiadał pytaniami. Gdy na przykład Świstun spytał: "Co pan robił na placu?", Andrej odpowiadał: "A jak pan myśli, co robiłem na placu?"Rozmowa z Andrejem ciągnęła się dość długo i podczas niej pan Świstun proponował studentowi współpracę z KGB. Gdy student odmówił, funkcjonariusz uprzedził go o możliwych problemach ze zdaniem sesji.Studenta Miszę pracownik KGB nie próbował werbować, natomiast groził wyrzuceniem z uczelni za udział w obywatelskich akcjach protestu:– Jego głównym celem było zablokować nasze działania poprzez zastraszenie nas wyrzuceniem z uniwersytetu. Pan Świstun powiedział, że jeśli będę brać udział w mityngu w rocznicę katastrofy w Czarnobylu 26 kwietnia, i tym bardziej – jeśli będę zatrzymany podczas niego – to zostanę wyrzucony ze studiów. Ale ja sądzę, że mam prawo do wyrażania swojej niezgody na to, co dzieje się w naszym kraju i będę robić to nadal. Ale chcę zaznaczyć, że na terenie uniwersytetu zajmuję się tylko nauką.Na ciekawy fakt wskazuje większość studentów, z którymi rozmawiał pan Świstun: funkcjonariusz KGB pytał, czy możę obejrzeć spis numerów w książkach adresowych w telefonach komórkowych studentów. Tłumaczył to tym, że jest ciekaw, z kim komunikują się studenci.