O Białorusi dla Polaków

Historia nie tylko tragiczna – wywiad z dr. Sarhiejem Tokciem

Jak wyglądały dzieje białoruskiego ruchu narodowego? Jaka jest współczesna kondycja narodu białoruskiego? Jak postrzegana jest Polska na Białorusi? Dlaczego Tadeusz Kościuszko jest białoruskim bohaterem? Na te i inne pytania odpowiada dr Siarhiej Tokć z Uniwersytetu Państwowego im. Janki Kupały w Grodnie.

Znalezione dzięki wykop.pl.

Królestwo Białorusi

Pod notką z 15 sierpnia – Wojna polsko-bolszewicka na Białorusi – wpisał się internauta Kottus, polecając pewne opowiadanie Mariana Brandysa z książki "Moje przygody z historią". Książka została wydana po raz pierwszy w 1981 roku w Londynie, później też w Polsce przez podziemne wydawnictwo Nowa – pisanie o takich sprawach było wówczas nielegalne…

Marian Brandys
Królestwo Białorusi

…Przyprowadzony przez
majora i żandarma obcy oficer zatrzymuje się przy drzwiach, podnosi
rękę do skórzanego daszka i stuknąwszy głośno obcasami, salutuje nam –
nie po naszemu – całą dłonią:

Zdrastwujtie!

Rosyjskie powitanie
jest tak nieoczekiwane, że wszyscy po prostu kamienieją. Oficer
spostrzega błąd, stroszy swój jasny szczeciniasty wąsik i pośpiesznie
się poprawia. Jego drugie pozdrowienie brzmi już bardziej swojsko, ale
również nie po polsku:

– Dobry dzień!

(…)

Babka jest
podenerwowana. Na policzkach i obwisłym podgardlu ma już niebezpieczne
wypieki, zwiastujące nieomylnie nadciągającą burzę. (…) Groźnym szeptem wyjaśnia majorowi z komendy
miasta, że niepotrzebne jej są lekcje patriotyzmu. I bez pouczeń majora
wie, że w czasie wojny przyjmowanie oficerów na kwatery jest
obowiązkiem obywatelskim. Ale w żaden sposób nie może zrozumieć,
dlaczego ma u nas mieszkać akurat oficer rosyjski – właśnie teraz,
kiedy prowadzimy z Rosjanami wojnę…

Z kolei denerwuje się
major Biłyk. Jaki znowu oficer rosyjski?! Co za fatalne mieszanie pojęć
i narodów. To Białorusin z krwi i kości. Porucznik Szczepan – po
białorusku Sciapan – Sawicki z Ochotniczej Dywizji Białoruskiej
generała Bułaka-Bałachowicza. Starsza pani musiała chyba słyszeć o tej
dywizji, piszą o niej teraz ciągle w gazetach. To nasi sprzymierzeńcy,
pomagają nam bić bolszewików. Po wojnie chcą sobie stworzyć Królestwo
Białorusi. Major nieoczekiwanie parska krótkim śmieszkiem. No, z tym
Królestwem Białorusi to się jeszcze zobaczy…

…Opowiadanie niegdyś nielegalne, ale i dziś dotykające spraw niewygodnych. Całość można przeczytać tutaj.

Wojna polsko-bolszewicka na Białorusi

Dziś rocznica bitwy warszawskiej i naszego zwycięstwa nad wojskami sowieckimi.Wojna polsko-bolszewicka 1919-1920 toczyła się na terytorium Białorusi i zakończyła się jej rozbiorem pomiędzy dwa państwa.

Białoruś wszak istniała – nie tylko jako terytorium zamieszkałe przez daną grupę etniczną, lecz jako młode państwo narodowe, starające się wybić na niepodległość. 25 marca 1918 Białoruś po raz pierwszy w historii (na krótko) ogłosiła niezależność – powstało wówczas państwo białoruskie pod nazwą Białoruska Republika Ludowa. Jednak wówczas na tym terytorium stacjonowały wojska niemieckie. Rząd młodej republiki działał w warunkach okupacji. Nie został poparty ani przez bolszewików ani przez Niemców. Państwo zostało uznane przez Litwę, Łotwę, Estonię, Czechosłowację, Finlandię,Czechy, Ukrainę i Turcję. Jak widać, nie przez Polskę.

Gdy z terytorium Białorusi wycofały się wojska niemieckie, sąsiedzi zaczęli traktować te tereny jak ziemię niczyją. Wojska polskie i rosyjskie buszowały po niej i co rusz staczały potyczki. Uznaje się, że wojna polsko-bolszewicka rozpoczęła się 14 lutego 1919 starciem koło miasteczka Mosty na Białorusi, lecz w rzeczywistości długo nie przybrała ona charakteru regularnych działań wojennych. Był to wciąż raczej szereg potyczek. Tymczasem 27 lutego 1919 bolszewicy wraz z białoruskimi komunistami
powołali sowiecką Litewsko-Białoruską Republikę Rad, która jednak
wkrótce (w sierpniu) została zlikwidowana przez ofensywę polską.

Obie strony starały się wyrwać sobie nawzajem jak najwięcej terenów, które oczywiście traktowały jak podbitą własność. Pewien mój znajomy – naukowiec, Żyd pochodzący z Białorusi – mówił mi, że jego dziadkowie, którzy podczas wojny mieszkali na białoruskiej wsi, opowiadali straszne rzeczy o zachowaniu Polaków: polscy ułani po wkroczeniu do wsi poobcinali mieszkańcom uszy.

 

Odznaka pamiątkowa „Pogoń”
uczestnika walk na froncie litewsko-białoruskim 1919-1920.

Polacy postanowili wykorzystać białoruskie oddziały wojskowe do walki z Sowietami: 23 lutego 1920 w Rydze przedstawiciele Polski i Białorusi podpisali umowę o charakterze konwencji wojskowej – o wspólnej walce z bolszewikami Wojska Polskiego i Białoruskiej Armii Narodowej.

W ciągu kilku letnich miesięcy armia białoruska uczestniczyła w walkach polsko-bolszewickich, m.in. w świętowanej dziś Bitwie Warszawskiej.

Następnie doszło do rozejmu między Polską a Sowietami – i Białorusini przestali być Polakom potrzebni.

25 października 1920 dowódca Białoruskiej Armii Narodowej, gen. Stanisław Bułak-Bałachowicz, ogłosił przystąpienie do walki o niepodległą Białoruś. Przekroczył ze swoimi oddziałami wyznaczoną rozejmem granicę polsko-rosyjską. Mimo początkowych sukcesów, walka nie miała powodzenia. Armia białoruska powróciła na terytorium Rzeczypospolitej 4 grudnia 1920. Jej oddziały zostały w Polsce internowane.

Łupy wojenne podzielono: Białoruś została rozparcelowana pomiędzy Polskę i sowiecką Rosję.

Demitologizacja i mitotwórstwo

W Tygodniku Powszechnym – specjalna wkładka o Białorusi. Interesujący jest wywiad z Uładzimirem Arłouem – publicystą i popularyzatorem historii tego kraju. Mam wrażenie, że jego wizja historii Białorusi jest nazbyt publicystyczna. Niby skierowana przeciwko radziecko-łukaszenkowskiej propagandzie, przeciwko "polityce historycznej" krajów sąsiednich – ale przez to sama jakoś propagandowa. Jednak mało który popularyzator historii potrafi się tego ustrzec. Spójrzmy choćby na naszego Pawła Jasienicę. Obawiam się, że nauczanie historii to śliska sprawa w każdym kraju świata. Bardzo trudno tu o obiektywizm, bo każdy naród lubi mieć swoje mity. Dziś myślałam o tym, słuchając w radiu "reklam" Powstania Warszawskiego.

Sowiecka Białoruś

Jako dodatek do poprzedniej wiadomości – o wyrzuceniu z Akademii Nauk nieprawomyślnego historyka – przedstawię interesującą serię artykułów na temat roli ideologii w państwie, opublikowanych w gazecie "Sowieckaja Biełarussia". Przytaczam najciekawsze fragmenty.

prof. Anatolij Rubinow, członek Narodowej Akademii Nauk, pierwszy zastępca szefa Administracji Prezydenta Republiki Białoruś:

Jeszcze raz o ideologii
28.7.2006 [fragmenty]

Na czas rewolucyjno-demokratycznej euforii wielu zaczęło uważać, że ideologia to czysto komunistyczny atrybut i że wolne społeczeństwo powinno być również wolne od ideologii. (…) Jednak z upływem czasu i po zdrowym namyśle stało się coraz bardziej jasne, że bez ideologii społeczeństwo nie może istnieć. (…)

Z drugiej strony, jeśli rola ideologii w społeczeństwie rozrasta się ponad miarę, jeśli staje się obowiązującym dogmatem, zaczyna być ważniejsza od społeczeństwa, to może mieć zupełnie negatywne następstwa. Jaskrawym przykładem jest tu Związek Radziecki. Przecież przyczyną rozpadu ZSRR nie był kryzys ekonomiczny, polityczny czy narodowy. Niezależnie od poglądów niektórych polityków i politologów – tych kryzysów w kraju radzieckim nie było. Przyczyną była dogmatyczna ideologia, która pętała polityczne kierownictwo i nie pozwalała adekwatnie reagować na zmieniające się warunki świata. (…)

Teraz o demokracji. Najważniejszy wyznacznik demokracji – wybieralność głowy państwa i parlamentu – u nas istnieje. Przy czym, w odróżnieniu np. od USA, u nas wybory prezydenta są bezpośrednie. To silniejszy mechanizm demokratyczny, zabezpieczający realny i bezpośredni związek między władzą a narodem. Co by nie mówili zagraniczni obserwatorzy i nieprzychylni komentatorzy – ten mechanizm u nas działa, działa jawnie i efektywnie. Oszałamiające poparcie Łukaszenki w ostatnich wyborach – to nie rezultat jakichś zakulisowych manipulacji lub nadużywania środków administracyjnych, lecz realne świadectwo ideologicznej jedności naszego narodu. Jedności osiągniętej nie agitacją i masową obróbką ideologiczną, lecz dzięki praktycznym rezultatom budowy naszego państwa, naszym sukcesom, uczciwą i jawną polityką, jednością słów i czynów, które dziś charakteryzują styl rządzenia naszego Prezydenta.

prof. Piotr Pietrikow, historyk, członek-korespondent Narodowej Akademii Nauk Białorusi:

Metodologiczne ideologemy historyków
31.8.2006 [fragmenty]

"Zimna wojna" między USA i NATO z jednej strony, a ZSRR i Układem Warszawskim z drugiej – zakończyła się zwycięstwem USA i jego sojuszników, a klęską ZSRR i jego sojuszników. To fakt historyczny, który nie ulega wątpliwości. Decydującą rolę w tym światowej skali konflikcie sił postępu i reakcji, jak nazywała siebie każda ze stron, odegrała ideologia antysowietyzmu i antykomunizmu państw zachodnich z USA na czele. Związkowi Radzieckiemu – zjednoczonym siłami zewnętrznymi i wewnętrznymi – zadano powalający cios: rozczłonkowano go na kawałki. Dalszy triumfalny pochód "prawdziwej demokracji" przeszedł przez Jugosławię, Afganistan i Irak, "kolorowe rewolucje" w Azji Środkowej, Gruzji i na Ukrainie. W ten sposób ideologia świata jednobiegunowego, działającego na zasadzie "dziel i rządź" kontynuuje zwycięski marsz po rozpadzie i likwidacji ZSRR. (…)

Przede wszystkim należy zauważyć palącą aktualność dla dalszego rozwoju nauk historycznych na Białorusi takich spraw, jak: Uparte dążenie niektórych historyków do nie kończących się przeprosin, oczerniania i przeklinania swojej przeszłości. Znaczenie Wielkiej Rewolucji Październikowej 1917 roku oraz Wielkiej Rewolucji Francuskiej na rozwój współczesnej cywilizacji. O autorach, zarażonych nienawiścią do sowieckiej przeszłości. Nieakceptowalność i historyczny brak perspektyw sloganu "odrodzenia Białorusi", niezależnie i wbrew bratniej pomocy narodu rosyjskiego i Rosji, kraju sowieckiego. Sformułowania kwazidemokratów o "mitologizacji wspólnoty pod nazwą "naród sowiecki"". Mylność "typowej logiki" niektórych uczonych, że współczesna suwerenna Białoruś wyrosła z emigranckich idei nacjonalistów, a nie dzięki pełnej wyrzeczeń pracy i bohaterskim czynom wojennym narodu białoruskiego i bratniemu wsparciu wszystkich narodów ZSRR. (…)

Niektórym białoruskim historykom stała kością w gardle historyczna walka narodu białoruskiego o zjednoczenie z bratnim narodem rosyjskim. Dlatego narodowo-wyzwoleńczą wojnę narodów białoruskiego i ukraińskiego pod dowództwem Bohdana Chmielnickiego bez chwili namysłu zamienili oni na wojnę antyfeudalną lub kozacko-chłopską. Przemilczeli przy tym, że lewobrzeżna Ukraina po Ugodzie Perejasławskiej w 1654 zjednoczyła się z Rosją, a Białorusi nie udało się tego wywalczyć.

Podobną nieprzychylność wobec Rosji wykazali oni, jeśli chodzi o zjednoczenie narodu białoruskiego z narodem rosyjskim w jednym państwie rosyjskim pod koniec XVIII w. w wyniku trzech rozbiorów Rzeczypospolitej w latach 1772, 1793 i 1795. (…)

Przemilcza się przy tym, że i Tadeusz Kościuszko w 1794 r. i Konstanty Kalinowski w 1863 r. walczyli za przywrócenie Rzeczypospolitej w granicach z 1772 roku, co oznaczało nową inkorporację, nowe włączenie białoruskich ziem w skład Polski wbrew zasadniczym etniczno-narodowym interesom narodu białoruskiego. Dlatego te polskie powstania były postępowymi dla narodu polskiego, lecz reakcyjnymi dla narodu białoruskiego i w przypadku ich zwycięstwa oznaczałyby dla Białorusinów ostateczną polonizację i etniczne zniknięcie z mapy Europy.

Historycy nie po linii ideowej

Gazeta.pl pisze:

Jauhen Aniszczenka, naukowiec z Instytutu Historii Narodowej
Akademii Nauk Białorusi, pisał, że carski generalissimus Aleksander
Suworow był katem narodu białoruskiego, a Tadeusz Kościuszko – jego
bohaterem. Wyleciał z pracy.

Warto przeczytać szerszy opis sprawy w niezależnych mediach białoruskich – poniżej moje streszczenie:

Państwowa komisja akredytacyjna zarzuciła Aniszczence brak recenzji prac kolegów i słabą prezentację dorobku na konferencjach naukowych. Aniszczenko twierdzi, że tymczasem jego recenzje badań białoruskich i zagranicznych historyków są publikowane w prasie krajowej i zagranicznej, a co więcej – ilość jego własnych publikacji tylko z trzech ostatnich lat jest równa liczbie publikacji jego 12 kolegów z wydziału razem wziętych.

Aniszczenko uważa, że zwolniono go ponieważ jego badania nie odpowiadają państwowej ideologii a także polityce likwidacji ostatków swobód akademickich, którą uskutecznia dyrektor instytutu.

Historyk pracował w instytucie ponad 20 lat i zajmował się okresem rozbiorów Rzeczypospolitej. W swoich pracach wykazywał, że główną odpowiedzialność za nie ponosi imperium rosyjskie i carat. W 2004 roku komisja akredytacyjna odrzuciła jego pracę doktorską na ten temat, uznając jej tezy za nieuzasadnione, choć o rozbiorach Aniszczenko napisał 5 monografii i zredagował 4 zbiory dokumentów. Naukowiec jest autorem w sumie 370 publikacji, w tym 13 książek. Obecnie pracuje nad trzema książkami, wśród nich o powstaniu kościuszkowskim.

Należy dodać, że obok Aniszczenki wcześniej z instytutu historii zwolniono już czworo innych znanych historyków: Ninę Studnicką, Giennadija Saganowicza, Andrieja Kisztymowa i Siergieja Tarasowa.

Zaproszenie na spotkanie w Krakowie


PANEL DYSKUSYJNY

Udział biorą:
Wiesław Romanowski (reporter TVP)

Bartłomiej Sienkiewicz (ekspert ds. wschodnich)

Mikołaj Trzaska (saksofonista, nagrywa m.in. z muzykami ukraińskimi)
Thomas Urban (slawista, korespondent Süddeutsche Zeitung)

Prowadzenie:
Sławomir Mokrzycki

Spotkanie rozpocznie dyskusja oksfordzka z udziałem krakowskich studentów:
"Mentalność wschodnioeuropejska jest specyficzna i należy ją zachować" ZA / PRZECIW

Rejtan

Przedstawiam poniżej artykuł o Tadeuszu Rejtanie, opublikowany przez Radio Swaboda. Ma on wyraźnie charakter edukacyjny i propagandowy, zresztą w tekście wspomniane jest, że ta postać historyczna zaistniała w świadomości Białorusinów dopiero… w latach 90. XX wieku. Warto przeczytać ten tekst między wierszami. Da się zauważyć, że świadomość narodowa Białorusinów dopiero się buduje. Garstka białoruskojęzycznej inteligencji stara się przekonać swój naród do tradycji Wielkiego Księstwa Litewskiego, podczas gdy machina rządowa – co widać w państwowej TV – usiłuje przekonać raczej do tradycji sowieckich.

Dla nas, Polaków, może to być trudne do pojęcia, ale ten naród – w takim sensie jak rozumiemy słowo "naród" np. w odniesieniu do Polaków czy Niemców – dopiero się rodzi i to w wielkich bólach. Kto i co ukształtuje go ostatecznie? Co stanie się fundamentem świadomości narodowej? Polacy z paru względów ucieszyliby się, gdyby zwyciężyła opcja tzw. patriotyczna. Przede wszystkim dlatego, że naród białoruski w tej formie wyrastałby bardziej z "naszej" historii, byłby nam ideowo bliższy. Sąsiedzi Białorusi od przeciwległej strony – Rosjanie – z pewnością byliby zaś zadowoleni, gdyby Białoruś zdecydowała się budować na fundamencie Związku Radzieckiego. Z tych samych powodów. W ten sposób Białorusini mieliby bowiem więcej wspólnego z Rosjanami.

Obecnie – trzeźwo myślący analitycy widzą, że w białoruskim społeczeństwie przeważa opcja sowiecka (patrz np. książka R. Radzika "Kim są Białorusini?"). Kierunek narodowy reprezentuje tylko nieliczna grupa inteligencji.

Uładzimier Arłoŭ

Tadeusz Rejtan

Główne rysy jego charakteru – gorący patriotyzm
i nadzwyczaj wysokie poczucie
litwińskiego honoru – w całej pełni objawiły się już we wczesnej młodości w
wileńskim kolegium ojców jezuitów. Już tam owe rysy nieraz stawały się
przyczyną śmiesznych, tragikomicznych, a czasem i dramatycznych zdarzeń i
czynów. Gdy, na przykład, uczniowie podzieliwszy się na „Litwinów” i „Moskali”
bawili się w wojnę i Tadeuszowi wypadało być „Litwinem”, on zawsze znajdował
się w liczbie zwycięzców. Gdy natomiast w wyniku losowania musiał walczyć po
stronie „Moskali”, ustępował nawet najsłabszemu przeciwnikowi – „Litwinowi”.
Parę lat później, Rejtan zobaczył w domu swojej narzeczonej portret cara Piotra
I i od razu oznajmił, że rezygnuje ze ślubu.

Tymczasem los ojczyzny naszych przodków jako
państwa był zagrożony. Rosja wciąż mieszała się w sprawy wewnętrzne Wielkiego
Księstwa Litewskiego, jeszcze od czasów Wojny Północnej i tegoż samego Piotra
I. Siły patriotyczne stworzyły w 1768 roku zbrojne stowarzyszenie, znane jako
Konfederacja Barska i przez cztery lata usiłowały usunąć haniebny rosyjski protektorat.
Przez wszystkie te lata Rejtan ze zmiennym powodzeniem walczył w szeregach
konfederatów.

Rok 1772 okazał się dla państwa czarnym rokiem.
Rosja, Austria i Prusy dokonały pierwszego rozbioru Rzeczypospolitej.
Wschodniobiałoruskie ziemie znalazły się w szponach dwugłowego orła. Pod
naciskiem Rosji i jej sojuszników wielki książę i król Stanisław August wyraził
zgodę na zwołanie sejmu, który miał zalegalizować rozbiór.

Na nowogródzkim sejmiku powiatowym posłami do
Warszawy wybrano jednogłośnie Rejtana i jego przyjaciela Samuela Korsaka.
Otrzymali kategoryczną instrukcję: żądać bezwarunkowego wycofania rosyjskich
wojsk z obszaru Wielkiego Księstwa.

Nowogrodzcy przedstawiciele spodziewali się, że z
takimi nakazami przyjadą na sejm wszyscy posłowie. I – gorzko się omylili. Z
sejmowych posłów Wielkiego Księstwa tylko jednostki poparły Rejtana i Korsaka.
Większość była albo zastraszona, albo przekupiona. Rejtanowi za samą zgodę na
opuszczenie sali posiedzeń zaproponowano 2 tysiące dukatów. Ten w odpowiedzi
wyjął szablę.

Szczególnie dramatycznego charakteru nabrały zdarzenia w czasie patriotycznej
przemowy Samuela Korsaka, w której ten demaskował posłów-zdrajców. Ci, nie
czekając na zakończenie przemówienia, poczęli wychodzić z sali. W odpowiedzi
Rejtan legł krzyżem przed wyjściem i zawołał: „Zabijcie mnie, ale nie
zabijajcie Ojczyzny!”. Jednak tych, którzy sprzedali honor i sumienie, nie dało
się przekonać.

Nazajutrz wśród sejmowej większości znów powstał problem, jak wydalić z sali
posiedzeń Rejtana i jego stronników. Zostało ich, zresztą, zaledwie piętnastu.
Wówczas rosyjski ambasador Stackelberg postawił wielkiemu księciu i królowi
ultimatum: albo bezwarunkowe podporządkowanie, albo wprowadzenie 50 tysięcy
rosyjskich żołnierzy do Warszawy. Monarcha pokornie spuścił głowę.

Dowiedziawszy sie o zdradzie króla, salę opuścili
wszyscy obrońcy niepodległości oprócz Rejtana, Korsaka i mińskiego posła
Boguszewicza. Tadeusz odmówił jedzenia, lub, mówiąc współcześnie, obwieścił
głodówkę protestacyjną…

Istnieją poszlaki, że w tych dniach po
warszawskich ulicach za Rejtanem chodzili najemni mordercy. Od śmierci ratował
go moralny autorytet a także ochrona, której udzielił miezłomnemu Litwinowi,
będący pod wrażeniem męstwa, spotkany na sejmie pruski generał Lentulus.

Niewiarygodne napięcie psychologiczne nie minęło bez śladu. Rejtan znalazł się pod wpływem ciężkiej choroby
umysłowej. Resztę życia przyszło mu spędzić w rodzinnej Hruszówce w
pomieszczeniu z zakratowanymi oknami. 8 sierpnia 1780 roku do majątku podjechał
ekwipaż, z którego wysiadł rosyjski oficer. Tadeusz rzucił się do okna i
rozbijając szybę śmiertelnie poranił się ostrym szkłem. Miał wówczas nieledwie
38 lat…

Tragiczna postać Rejtana wnikła w naszą świadomość historyczną dopiero w latach 90. XX wieku. W Hruszówce odbywa się święto pamięci bohatera. Ludzie z bloku
łukaszenkowskiego i z rady republiki ani razu się tam nie pojawili.

Dalszy ciąg „Małego konspiratora”

Pisałam już o Małym konspiratorze – polskim tajnym poradniku z lat 80. Białoruscy opozycjoniści nie tylko czytają go i rozpowszechniają. Na jego kanwie został niedawno napisany Białoruski konspirator – kontynuacja dostosowana do wymogów współczesności. Zwłaszcza obszernie omawia on kwestie bezpieczeństwa i konspiracji w Internecie. Ostatnie rozdziały książki – to historyczny Mały konspirator.

Wprawia to wszystko w zadumę. Przez wiele lat sądziłam, że polskie doświadczenia konspiracyjne to już definitywnie historia. Że nikomu na nic więcej się nie przydadzą. Tymczasem – nie znamy dnia i godziny. Pewnych rzeczy może na wszelki wypadek lepiej nie zapominać… Historia lubi kontynuować pewne wątki, o których chętnie sądzilibyśmy, że już dawno poszły w niebyt.



Poradnik „Mały konspirator”

Jest taka słynna solidarnościowa bibuła pt. Mały konspirator. Nielegalna książka-poradnik…

maly_konspirator

„Mały konspirator” jest zbiorem czytanek napisanych przez ludzi
chwilowo wolnych. Jeśli przeczytasz rozdział pierwszy, być może nie
będziesz musiał stosować porad z dwóch następnych. Gdy zapoznasz się z
drugim, będziesz wiedział, na jakiej podstawie prawnej nie można skazać
Cię za lekturę trzeciego. A kiedy przeczytasz trzeci, będziesz już
pewny, dlaczego najlepiej przemilczeć fakt, że książeczkę miałeś w
ręku.
Mały konspirator, Copyright by Wydawnictwo CDN, Warszawa 1983, cena 60 + 40 na fundusz rozwoju podziemia

O tym „Jak knuć” mówiła np. przywołana wyżej pozycja, rodzaj instruktarzu dla ludzi podziemia, którym wpadła ona w ręce („Przewodnik dla początkujących i zaawansowanych”).
Radziła w jaki sposób ukrywać swą działalność przed władzami, co mówić
w chwili aresztowania i jak bronić się przed klasycznymi chwytami
milicji i bezpieki. Co ciekawe, ostrzegano nie tyle przed
donosicielstwem, co „nosicielstwem”, czyli paplaniem na prawo i lewo
rzeczy, które skrzętnie notują przedstawiciele aparatu
„bezpieczeństwa”. Generalnie nie oszukiwano się co do skuteczności
dłuższego ukrywania swoich działań i poglądów – „Mały konspirator”
jasno podkreślał, że złapanie jest zawsze kwestią czasu, nie ma takiej
osoby, której nie dałoby się posadzić z byle powodu – nacisk należy
położyć na ochronę innych, własnej siatki. W razie wpadki w dobrym
tonie było zadanie pytania: „To już?”. W więzieniu zaś radzono nie
narzucać się innym swoją osobowością, albowiem „
Trzeba umieć siedzieć, by nie burzyć spokoju ducha współwięźniów”.

(Z artykułu o solidarnościowych wydawnictwach podziemnych.)

Istniało też rosyjskie tłumaczenie, szczególnie ścigane przez służby bezpieczeństwa.

A dziś… „Małego konspiratora” rozprowadza białoruska organizacja
Żubr!
Stare a dobre. I pomyśleć, że wciąż się przydaje…

[od czasu zamknięcia Żubra link nieczynny, proszę klikać za to na link poniżej:]