Likwidatorzy

Najniebezpieczniejsza – ba! to za małe słowo, po prostu choroba popromienna pewna! – była likwidacja zniszczeń bezpośrednio po wybuchu elektrowni w Czarnobylu. Strażacy, którzy wspinali się na dach płonącego bloku elektrowni, piloci helikopterów, którzy gasili z powietrza, wreszcie sprzątacze radioaktywnego gruzu – nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, co im grozi. Czytałam relację pilota, który odkrył, że "podkręcono" mu licznik Geigera tak, aby zaniżał wskazania. Wszyscy ci ludzie dziś albo już nie żyją, albo są ciężko chorzy.

Znam pewnego inżyniera, specjalistę od elektrowni jądrowych. Mieszkał wtedy we Lwowie. Gdy elektrownia w Czarnobylu wybuchła, miał zostać ściągnięty na miejsce, żeby coś tam ratować. Jednak w porę wyczuł pismo nosem i załatwił sobie natychmiastową długą delegację na drugi koniec Związku Radzieckiego.

Znalazłam stronę ze zdjęciami z akcji likwidacyjnej (jest tam ich więcej), która trwała jeszcze jesienią 1986 roku:


Poświata widoczna na fotografii pochodzi od promieniowania,
które prześwietliło kliszę

W połowie września 1986 przed wizytą Gorbaczowa zadecydowano, aby sprzątnąć radioaktywny żużel z dachów trzech ocalałych bloków elektrowni. Minimalny poziom promieniowania na dachu wynosił 800 rentgenów na godzinę. Maksymalny – 7000 rentgenów na godzinę. Gdy dwa importowane roboty zepsuły się z powodu zbyt silnego promieniowania, wybrać resztę radioaktywnych materiałów przyszło ludziom. Podczas każdego wyjścia na dach pracowali niewiele ponad minutę. W ciągu 12 dni wybrali około 170 ton radioaktywnych odpadków.

Jeszcze jedno. Zdjęcie na kolejnej stronie:


Nakaz utajnienia informacji o rezultatach leczenia i stopniu napromieniowania osób biorących udział w akcji likwidacyjnej.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s